Witajcie,
Wczoraj była msza za dziadka. Nie mogę uwierzyć, że minęło już 10 lat. Tyle czasu już go z nami nie ma. Dziadek był najcudowniejszą i najlepszą osobą jaka chodziła po tym świecie i jaką znam. Kochałam go ponad życie i żałuje, że nigdy mu tego nie powiedziałam bo czym przy tym jest zwykłe Kocham Cię. Z dziadkiem mam same dobre wspomnienia. Wiele obrazu z dzieciństwa przewija się w mojej głowie. On zawsze był, kiedy trzeba i kiedy nie trzeba. Niezależnie od pogody, niezależnie od wszystkiego. Od zawsze wszyscy mówili, że byłam wnuczką dziadka, byłam jego pierwszą wnuczką.
Pamiętam, że dziadek miał zawsze mnóstwo paprotek powieszonych na ścianach o które dbał jak o własne dzieci. Nie dziwie się, że wszystkie zwiędły po jego śmierci. Pamiętam długie spacery, cały dzień spędzony na wsi na Widzewie. Krowy, konie, kiedy pozwalał mi usiąść na koniu po zagadaniu z takim jednym panem ;p Do tej pory pamiętam moją radość, z tego, że na nim siedzę. Przyniosłam wtedy babci wielki bukiet polnych kwiatów, który ledwie trzymała w moich małych rączkach zza którego musiała się mocno wychylić gdy wręczałam go babci. Pamiętam wielki namiot zrobiony z koca, który poprzywiązywany w różnych dziwnych miejscach do mebli zajmował cały pokój. Spałam w nim z siostrą, gotowałam bo miałam małą kuchenkę dla dzieci. Niewyobrażalnie wtedy byłam szczęśliwa. Pamiętam jak zawsze po szkole czekał na mnie by mnie odprowadzić do domu. Zawsze miał przy sobie kanapki i kakao, które zrobiła babcia. Ale nie, nie, nie nie były to zwyczajne kanapki, świeże bułeczki z masełkiem (nie jakąś tam margaryną) i kilkoma plasterkami szynki. Cieplutkie, słodziutkie kakao w termosie. Nawet kiedy byłam starsza żeby nie robić nam "obciachu", ze przychodzi chował się za murkiem niedaleko szkoły i czekał na nas z porcją kakao i kanapką, często pączkami i bułką słodką. Wstydzić? Takim dziadkiem powinno się chwalić! Pamiętam też jak pomógł mi i siostrze przyrządzić niespodziankę na rocznicę dla rodziców. Mimo, ze to był nasz prezent on zapłacił i kupił pizze i wino i paluszki. Pomógł przygotować stół, świece, ja i siostra w roli kelnerów, wieczorem ich radość. Za mało Ci wtedy podziękowałam, za mało. Pamiętam jak w wielką śnieżycę przyjechał do mnie i poszedł ze mną do urzędu bo chciałam zrobić projekt na wyższą ocenę. Pamiętam jak uwielbiał chodzić na działkę, jak o nią dbał, upiększał ją, jak kochał swoje gołębie na działce (nie utrzymały się po jego śmierci). Był niesamowicie pracowity. Pracował na emeryturze w przedszkolu, pomagał panią, naprawiał rzeczy jak coś się zepsuło. Wszystkie dzieci go kochał i gdy tylko pojawiał się w drzwiach od razu biegły do niego wyciągniętymi rękami by się przytulić.Kochał babcię tak mocne i tą miłość było tak widać w ich spojrzeniach, gestach, cieple i sposobie w jaki się do siebie odnosili jak do siebie mówili. Każdemu życzę by i jego związki, miłości tak wyglądały. Potem niestety zachorował - czemu rak dotyka tak wspaniałych ludzi, czemu?! ;( Pamiętam kucyka, którego dałam dziadkowi, gdy go odwiedziłam w szpitalu. Ten cholerny kucyk do tej pory stoi u babci w małym pokoju. Choroby dziadka nie pamiętam dużo bo rodzice chcieli nam, nam dzieciom, mi i mojej siostrze tego oszczędzić jak najbardziej się tylko dało.Wyobraźcie sobie, ze jeszcze dzień przez swoją śmiercią nosił płyty i kamienie by upiększyć swoją działkę. Dzień później już nie żył. Czuje się w pewien sposób do tej pory winna, że nie chciałam pójść do niego wtedy bo po prostu nie chciało mi się nic robić a wiedziałam, że w coś mnie wkręci. Bardzo tego żałuję. Następnego dnia już nie żył. Pamiętam jak mama nam to powiedziała ze łzami w oczach. Bardzo się zdziwiłam ale byłam tego dnia spokojna. Bardzo dobrze pamiętam tę chwilę i pamiętam czemu tak się stało. Kilka dni wcześnie miałam takie wrażenie jakbym to przeczuwała. Nie wiem jak wam to dokładnie opisać. Teraz takie przeczucie by mnie zaniepokoiło ale wtedy jako dziecko to przyszło, pomyślałam, że to jakieś bzdury, ze jak ja mogę w ogóle tak myśleć i sobie poszło. Wzruszyła się kiedy po mszy babcia mówiła jak dziadka zabierali i kiedy po raz kolejny, za każdym razem zostawia puste jedno miejsce przy stole specjalnie dla niego. On wciąż cierpi, że go nie ma. Tak mocno się kocha, to jest miłość.
Pamiętam, że dziadek miał zawsze mnóstwo paprotek powieszonych na ścianach o które dbał jak o własne dzieci. Nie dziwie się, że wszystkie zwiędły po jego śmierci. Pamiętam długie spacery, cały dzień spędzony na wsi na Widzewie. Krowy, konie, kiedy pozwalał mi usiąść na koniu po zagadaniu z takim jednym panem ;p Do tej pory pamiętam moją radość, z tego, że na nim siedzę. Przyniosłam wtedy babci wielki bukiet polnych kwiatów, który ledwie trzymała w moich małych rączkach zza którego musiała się mocno wychylić gdy wręczałam go babci. Pamiętam wielki namiot zrobiony z koca, który poprzywiązywany w różnych dziwnych miejscach do mebli zajmował cały pokój. Spałam w nim z siostrą, gotowałam bo miałam małą kuchenkę dla dzieci. Niewyobrażalnie wtedy byłam szczęśliwa. Pamiętam jak zawsze po szkole czekał na mnie by mnie odprowadzić do domu. Zawsze miał przy sobie kanapki i kakao, które zrobiła babcia. Ale nie, nie, nie nie były to zwyczajne kanapki, świeże bułeczki z masełkiem (nie jakąś tam margaryną) i kilkoma plasterkami szynki. Cieplutkie, słodziutkie kakao w termosie. Nawet kiedy byłam starsza żeby nie robić nam "obciachu", ze przychodzi chował się za murkiem niedaleko szkoły i czekał na nas z porcją kakao i kanapką, często pączkami i bułką słodką. Wstydzić? Takim dziadkiem powinno się chwalić! Pamiętam też jak pomógł mi i siostrze przyrządzić niespodziankę na rocznicę dla rodziców. Mimo, ze to był nasz prezent on zapłacił i kupił pizze i wino i paluszki. Pomógł przygotować stół, świece, ja i siostra w roli kelnerów, wieczorem ich radość. Za mało Ci wtedy podziękowałam, za mało. Pamiętam jak w wielką śnieżycę przyjechał do mnie i poszedł ze mną do urzędu bo chciałam zrobić projekt na wyższą ocenę. Pamiętam jak uwielbiał chodzić na działkę, jak o nią dbał, upiększał ją, jak kochał swoje gołębie na działce (nie utrzymały się po jego śmierci). Był niesamowicie pracowity. Pracował na emeryturze w przedszkolu, pomagał panią, naprawiał rzeczy jak coś się zepsuło. Wszystkie dzieci go kochał i gdy tylko pojawiał się w drzwiach od razu biegły do niego wyciągniętymi rękami by się przytulić.Kochał babcię tak mocne i tą miłość było tak widać w ich spojrzeniach, gestach, cieple i sposobie w jaki się do siebie odnosili jak do siebie mówili. Każdemu życzę by i jego związki, miłości tak wyglądały. Potem niestety zachorował - czemu rak dotyka tak wspaniałych ludzi, czemu?! ;( Pamiętam kucyka, którego dałam dziadkowi, gdy go odwiedziłam w szpitalu. Ten cholerny kucyk do tej pory stoi u babci w małym pokoju. Choroby dziadka nie pamiętam dużo bo rodzice chcieli nam, nam dzieciom, mi i mojej siostrze tego oszczędzić jak najbardziej się tylko dało.Wyobraźcie sobie, ze jeszcze dzień przez swoją śmiercią nosił płyty i kamienie by upiększyć swoją działkę. Dzień później już nie żył. Czuje się w pewien sposób do tej pory winna, że nie chciałam pójść do niego wtedy bo po prostu nie chciało mi się nic robić a wiedziałam, że w coś mnie wkręci. Bardzo tego żałuję. Następnego dnia już nie żył. Pamiętam jak mama nam to powiedziała ze łzami w oczach. Bardzo się zdziwiłam ale byłam tego dnia spokojna. Bardzo dobrze pamiętam tę chwilę i pamiętam czemu tak się stało. Kilka dni wcześnie miałam takie wrażenie jakbym to przeczuwała. Nie wiem jak wam to dokładnie opisać. Teraz takie przeczucie by mnie zaniepokoiło ale wtedy jako dziecko to przyszło, pomyślałam, że to jakieś bzdury, ze jak ja mogę w ogóle tak myśleć i sobie poszło. Wzruszyła się kiedy po mszy babcia mówiła jak dziadka zabierali i kiedy po raz kolejny, za każdym razem zostawia puste jedno miejsce przy stole specjalnie dla niego. On wciąż cierpi, że go nie ma. Tak mocno się kocha, to jest miłość.
Popłakałam się pisząc tą notkę. Nawet nie wiedziałam, że tak się rozpisałam. Chciałam Wam opowiedzieć o moim Dziadku ale jak zaczęłam to już samo tak popłynęło.
Wiem, ze może to taki troszkę wyolbrzymiony i przekoloryzowany obraz ale taki jest właśnie mój dziadek w mojej pamięci. Jeżeli patrzy na mnie z góry to mam nadzieje, że jest ze mnie dumny i że jestem tym kim chciał bym była.
Niech wie, ze go bardzo mocno kocham!
Wybaczcie jeszcze raz tą rozwlekłość i wylewność....
POZDRAWIAM KATARZYNA
10 lat to dużo, ale może boleć jakby to był dzień.
OdpowiedzUsuńPieknie to opisalas, Kasiu. Wcale nie za duzo. Moze wreszcie Ci ulzylo, ze tak wiele o nim napisalas.Moj dziadek byl bardzo podobny, do Twojego. Moj tez nam kupowal buleczki i gotowal nawet obiadki.
OdpowiedzUsuńZycze kazdemu takiego dziadka jakim byl Twoj i moj.