Witajcie,
Nadeszła wiosna, a mnie całkowicie ogarnął szał na kwiaty. Chciałabym mieć ich mnóstwo, aby pięknie rozkwitały i nadawały pomieszczeniom kolorów oraz życia. Niedawno był post o fiołku alpejskim i dzisiaj znowu będzie post iście kwiatowy. Kiedyś przy okazji wizyty w kwiaciarni z siostrą zauroczył mnie wyjątkowy kwiat o jak dla mnie trudnej nazwie. Z tego też powodu zupełnie zapomniałam jak się nazywała i nie mogłam go odnaleźć. Jednak przy ostatniej wizycie w Biedronce dostałam istnego olśnienia. Sprzedawali właśnie mojego ukochanego kwiatka. Mowa o kalanchoe. Zazwyczaj w kwiaciarniach można kupić jego małe doniczki. W Biedronce jednak był właśnie kalanchoe ale nie taki malutki, ale już sporo wyrośnięty, w dużej doniczce ze sporą ilością pąków i kwiatów. Piękny był. Kosztował 25 złotych. Wtedy pomyślałam, ze to drogo i chociaż nie mogłam przestać na niego patrzeć Nie kupiłam go. Nawet nie wiecie jak teraz żałuję tej decyzji.
__________________________________________
POZDRAWIAM KATARZYNA
Też bardzo podobają mi się te kwiaty, są przepiękne. I to co mnie bardzo cieszy jest wybór w kolorach :)
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia, uwielbiam kwiaty :)
OdpowiedzUsuńPiękne najbardziej lubię różowe i białe :)
OdpowiedzUsuńKwiatki ma faktycznie ładne, szczególnie te które przypominają różyczki, ale... nie lubię tego kwiata :P bo jeśli się o niego nie dba (czyt. - tylko podlewa, nie podcina i ogólnie zostawia samemu sobie) to rośnie jak dziki i robi się z niego okropny krzak... a ja cierpliwości do takowych nie mam, w pokoju przetrwała u mnie tylko niewymagająca cytryna z pestki, która ma już jakieś 9 lat :)
OdpowiedzUsuń