Przypomniało mi się jedno z zadnie jakie mieliśmy do wykonania na studiach. Wiadomo, że częściej zdarzają się profesorowie z przypadku niż Ci z powołania. Mi na szczęście udało się poznać kilku tych, którzy uczą właśnie z powołania, a nie z przymusu. Widać naprawdę, że radość sprawia im uczenie i umieją wymagając pozytywnie dotrzeć do studentów. W przeciwieństwie do innych, którzy wybaczcie ale często z racji, że mają taki tytuł widzą tylko i wyłącznie czubek własnego nosa. Jeden z moich profesorów uczył nas kreatywnego myślenia i uważam był idealną osobą z wyglądu, zachowania i sposobu bycia do prowadzenia właśnie tego typu zajęć. Lekko potargany, w delikatnym nieładzie miał głowę pełna pomysłów i zaskakiwał nas na każdym kroku. Nie były to zwykłe zajęcia polegające na przepisywaniu z prezentacji formułek i robieniu projektów, które czasami mam wrażenie były na wszystkich przedmiotach identyczne. Uczył nas szybkości reakcji, poczucia humoru oraz bujnej wyobraźni. Boże piszę, jakby ten profesor już nie żył! Z góry przepraszam ponieważ Pan Profesor żyje i ma się (mam nadzieję) świetnie.
Jednym z jego zadań było publiczne wystąpienie. Nie było to jednak taka zwykła prezentacja. Uważał on bowiem, że student Politechniki Łódzkiej ale i każdy inteligentny człowiek nie może mówić "nie wiem", jeśli nie wie to powinien w umiejętny sposób skłamać. Krótko mówiąc zawsze powinien mieć naszykowana jakąś odpowiedź. Jedno zadanie właśnie się na tym opierało. Mieliśmy naszykować sobie jakiś ciekawy temat, który zaczynał by się na "Czy wiecie, że/jak..." w wykropkowane miejsce wstawiało się swój tekst. Najpierw przez minutę opowiadało się na dany temat, oczywiście nie w szczegółach aby zostawić jakiś fragment niedopowiedzenia dla grupy. Następnie przez określony czas reszta grupy mogła zadawać pytania na opowiedziany temat. Pytania jakie tylko chciała, zahaczając o szczegóły, szczególiki. Student prezentujący nie miał prawa powiedzieć nie wiem, jak nie wiedział musiał inteligentnie skłamać. Za dwa "nie wiem" nie zaliczał zadania. Uwierzcie mi choć zadanie wydaje się proste naprawdę takie nie jest, szczególnie przy tak zabawowej grupie jaką była moja grupa dziekańska.
Każdy chciał, go oczywiście zaskoczyć i wybierał ciekawe tematy. Ja zaprezentowałam "Czy wiecie jak sprawić, żeby jabłko smakowało gruszką?". Moim zdaniem ciekawe. W każdym bądź razie skupiało się głównie na zapachu podczas jedzenia. Dokładniej opowiem Wam może na zakończenie, bo to fajna sztuczka, którą możecie zrobić swoim znajomym lub rodzinom. Jako inspirację tego zadania chciałabym Wam zatem odwołując się do wcześniej wspomnianej książki "Kram z przysmakami" opowiedzieć o wpływie zapachu na nasz apetyt, czyli o nierozerwalnym związku zapachu z apetytem.
Każdy chciał, go oczywiście zaskoczyć i wybierał ciekawe tematy. Ja zaprezentowałam "Czy wiecie jak sprawić, żeby jabłko smakowało gruszką?". Moim zdaniem ciekawe. W każdym bądź razie skupiało się głównie na zapachu podczas jedzenia. Dokładniej opowiem Wam może na zakończenie, bo to fajna sztuczka, którą możecie zrobić swoim znajomym lub rodzinom. Jako inspirację tego zadania chciałabym Wam zatem odwołując się do wcześniej wspomnianej książki "Kram z przysmakami" opowiedzieć o wpływie zapachu na nasz apetyt, czyli o nierozerwalnym związku zapachu z apetytem.
"Moim obiadem - mój apetyt rządzi" (Fr. Karpiński)
I w sumie racja. Przecież gdybyśmy nie mieli na coś apetytu, ochoty prawdopodobnie nic, a przynajmniej niewiele byśmy jedli. Ale odwołajmy się trochę do historii...
Jak podają średniowieczne legendy, dawno temu u źródeł Gangesu żyli ludzie nie posiadający ust zwani Astomami. Mieli dość specyficzną dietę ponieważ żywili się zapachem kwiatów i owoców. "Zapach jednego jabłka wystarczał im na długie miesiące". Jakby nie patrzeć takie zapachowe odżywianie było by idealna nową dietą cud i radą na wszystkie problemy żywieniowe. Jednak raczej tego nie próbujmy. Dlaczego zatem zapach jest tak ważnym czynnikiem w naszym odżywianiu?
Zapach pobudza wydzielnie śliny, która jest nieodzowna do trawienia. Łatwo możemy sobie przeciez przypomnieć zapachy, od których "slinka idzie nam do ust".
"Zapach świeżego chleba, drażniąca woń pieczonego mięsa, subtelny aromat herbaty. Upajający zapach kawy działa tak silnie, że zmusza do napicia się,; nieporównywalny zapach cynamonu, pieczonych jabłek, korzennego piernika, smażonej kiełbasy, schabu lub pieczarek (...)".
Czy wy też zrobiliście się na chwilę głodni i spragnieni?
Zapach jest pewnego rodzaju reklama potrawy. Może ją albo przereklamować (co często w przypadku reklam telewizyjnych się zdarza) albo skutecznie podkreślić. Na przykład "w bananie zapach uderza do głowy i jest to najlepsza rzecz tego mdławego owocu".
"Nie wywąchuj mi tu najlepszych zapachów" - powiedział zgodnie z anegdotą pewien francuski oberżysta do studenta, który często przychodził do jego kuchni i siadał przy kominie.
"Zapach to sprzymierzeniec potrawy". Dzięki niemu wiemy czy mięso jest zepsute, cebula przypalona, kasza stęchła, a konfitury sfermentowane. Ale to te jedne z wielu brzydkich zapachów, które potrafią zagasić nawet największy wilczy apetyt. Chyba tylko śledź choć posiadający nieprzyjemny zapach uważany jest za przekąskę.
"Niektóre niemiłe zapachy można częściowo osłabić - np. zapach gotujących się kalafiorów i miniaturowej kapusty, czy brukselki - przez dodanie skórki chleba w czasie gotowania"
Tak naprawdę zapachy to ogrom wiedzy nie tylko ściśle kuchennej. Historia, zdarzenia i doświadczenia stworzyły pewne kanony zapachowe:
"Tak więc, ciasto musi pachnieć migdałami i wanilią, pieczeń wieprzowa - cebulą, flaki - majerankiem, pieczywo - kminkiem lub czarnuszką".
"Stanisław August poniatowski kazał smarować talerze czosnkiem, aby niektórym potrawą dodać pikantnego smaku."
"Arabowie podają przed jedzeniem male czareczki pełne wonności, nie należy ich wypijać, ale zanurzyć dwa palce, podnieść do nosa i napawać się aromatem. Te zmieszane zapachy doskonale pobudzają apetyt."
Technika idzie oczywiście na przód i obecnie mamy wiele substancji za pomocą, których aromatyzowane są potrawy np. za pomocą esencji zapachowych. Niestety to już jest chemia, a nie specyfika i ozdoba danej potrawy.
"Nasze prababki znały doskonale sekrety oddziaływania na apetyt przez zapach: do kwaszenia kapusty dawały określoną ilość listków laurowych, dzięki czemu ukwaszona kapusta stawała się poematem smakowym."
Podsumowując.
Zmysł powonienie musi być w trakcie jedzenia zaspokojony, bo tak naprawdę potrawa bez zapachu jest nijaka, jałowa, bez sensu. "jak kogut, który nie pieje".
Wyjątkowo dzisiaj się rozpisałam. Wybaczcie jeśli to za dużo. Nie mogę się jakoś powstrzymać pisząc, ponieważ te anegdotki są dla mnie fajnymi ciekawostkami i wciągającymi opowiastkami.
Źródło: "Kram z przysmakami" Marta Morsztynkiewicz - Czermińska
Źródło: "Kram z przysmakami" Marta Morsztynkiewicz - Czermińska
O też jesteś z Łodzi?;)
OdpowiedzUsuńteraz już tylko pochodzę z Łodzi :)
Usuńpodobne zadanie było w jakimś programie kulinarnym, już nie pamiętam jakim. zmysły płatają nam figla. Szkoda, że ja na studiach nie miałam takiego profesora.
OdpowiedzUsuńZmysły to bardzo ciekawe pojęcie jeśli się wczytać :)
UsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
Bardzo ciekawy post :-)
OdpowiedzUsuńZapach ma nierozerwalny związek z odczuwaniem przez nas smaku i z apetytem. Można zauważyć podczas kataru,że wszytsko smakuje jakoś bardziej mdło i nie mamy takiej ochoty na jedzenie
OdpowiedzUsuńDokładnie, to nos i zapach są głównymi nośnikami smaku...
UsuńZazdroszczę profesora. U mnie ciężko z takimi z powołaniem :).
OdpowiedzUsuńDla mnie bardzo ważny jest zapach. Ciasto, wędlina a nawet ser... Od razu jedzenie, jeśli spodobał mi się zapach, daje większą przyjemność :).
Post bardzo ciekawy i mimo, że długi to przyjemnie się go czytało :).
U mnie również ciężko, takie przypadki to wyjątki...
UsuńBardzo fajny post, na pewno się przyda! :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://imsolostinparadise.blogspot.com/
Bardzo się cieszę, już zaglądam :)
UsuńFajna sztuczka ;D
OdpowiedzUsuńMagiczna! :D
UsuńFajne zajęcia, ciekawiej mijają :) co do zapachu to ma on kluczową rolę jeśli chodzi o pożywienie ;p nie czerpiemy przyjemności z jedzenia swoich ulubionych potraw kiedy np. mamy katar, gdyż nie dość że są bezzapachowe, to pozbawieni zostajemy również zmysłu smaku :)
OdpowiedzUsuńGdzieś czytałam, że to właśnie za pośrednictwem nosa odbieramy ok 80% wrażeń z tego co jemy i to od nosa zależy smak.
UsuńA to dobre, aż muszę tę sztuczkę wypróbować na swojej córce :) Zapach dla mnie jest przedsionkiem smaku, mama zawsze upomina mnie, że to tak nieładnie obwąchiwać talerze, produkty w sklepie, a ja nie mogę się powstrzymać. Wiem, że jeśli zapach będzie przyjemny to i na potrawie się nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. A sztuczka naprawdę działa, sama sprawdziłam :)
Usuń