Witajcie,
Dzisiaj ewidentnie będę pieprzyć, zresztą jak zwykle. Zapraszam Was na kolejne spotkanie z książką "Kram z przysmakami". Uświadomiłam sobie w sumie, że to już czwarty post odwołujący się do tej książki, a tak naprawdę jeszcze nie zamieściłam jej recenzji. Zastanawiałam się czy to zrobić, ale w zasadzie razem ją po trochu poznajemy, więc może recenzję zostawię no koniec. Wracając do tematu. Niedawno było o soli najwyższy zatem czas odwołać się do jej ciemniejszego brata pieprzu, bo wydaje mi się, że jest to tak nierozłączny duet jak chociażby liść laurowy i ziele angielskie. Dzisiaj zatem trochę post pieprzmy, bo ewidentnie będzie o pieprzeniu i ostrych przyprawach.
Nie da się ukryć, iż dawniej spożywano dużo wina. Niemniej jednak nie wiadomo czy pili oni go tak dużo ponieważ używali wielu ostrych przypraw czy też stosowali w nadmiarze pieprz, imbir, pienele, aby tylko mieć pretekst do wypitki. Odwołując się jednak do teraźniejszości zauważyć można, że wiele dawnych przypraw weszło jako kanon do naszej kuchni natomiast inne już dawno wyszły z mody. Na przykład, kto dziś wie co to są wspomniane wcześniej pinele?
Pinele niezwykle modne były za czasów Sasów. Są to ziarnka z szyszki pinii lub limby.
ŹRÓDŁO: KOBIETA WIE LEPIEJ |
"Bez goździków, gałki muszkatołowej i kwiatu muszkatołowego żaden kucharz z czasów Augusta III nie zabrał się za przyrządzanie alabrysum czyli bulionu. Nie jest nawet pewne czy do owych rosołów nie używano i cynamonu, chociaż dzisiaj wiadomo, że ta kora z młodych gałązek drzew cynamonowych powinna służyć tylko do ryżu".
Można się też odwołać do cytryn, które posiadają jak wiadomo bardzo intensywnie kwaśny smak. Już w epoce "popuszczania pasa" używano ich do zakwaszania potraw. Niemniej jednak były one zdecydowanie za drogie bo "stuka kosztowała tyle , co dobry żart - tynfa".
Wszystkie wspomniane przyprawy dostępne były w sklepach korzennych. Z racji tego, że każda przyprawa do najtańszych nie należała był to całkiem intratny interes. Obecnie natomiast raczej nie gustuje się w tak pikantnych potrawach. Zdrowe odżywianie odstawia tzw. ogień w gębie przedstawiając wiele zgubnych działań ostrych dodatków jak np. fakt, że pieprz niszczy soki. Ja nie przepadam za tak ostrymi potrawami, przyprawy muszą być a i owszem ale bez przesady. A Wy lubicie takie pikantne cuda?
Źródło: "Kram z przysmakami" Marta Morsztynkiewicz - Czermińska
Odnośniki do poprzednich wersji:
POZDRAWIAM KATARZYNA
Lubię ostro przyprawione potrawy, ale nie do przesady, ostrość nie może zabijać innych smaków. Do zaostrzania lubię stosować ostrą paprykę, szkoda, że nie do wszystkiego pasuje :) Chętnie używam też białego pieprzu, ale to już raczej do swojego talerza, bo rodzinka uważa, że kupą pachnie. Ale wymyślili ;)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam słodką paprykę! :) A z białego pieprzu nigdy nie korzystałam... muszę spróbować ;)
Usuńlubie ostre przyprawy:)
OdpowiedzUsuńJa tak nie do końca...
UsuńJa uwielbiam słodkości z nutą wanilii i cynamonu :)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt :)
wanilia... mmmm... mniam ;D
UsuńJa lubię ostre potrawy:)
OdpowiedzUsuńja nie do końca...
UsuńBardzo ciekawa notka :) Uwielbiam ostre przyprawy.
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o szafran to jadłam kilkukrotnie danie z nim w roli głównej i czułam różnicę, i to bardzo:) Chyba po prostu nie do wszystkiego on pasuje. Ja go bardzo polubiłam.
Dziękuję ;) no ja jak mówiłam nie szaleje za szafranem jak większość ;)
Usuńja lubię umiarkowaną "ostrość " :)
OdpowiedzUsuńWesołych, spokojnych Świąt ! :)
ja również.. dziękuję i wzajemnie ;)
Usuńja raczej pikantnego jedzenia nie lubię :D
OdpowiedzUsuń